Wracam (wreszcie) na bloga i internet w ogóle. Przez ponad tydzień nie miałam wcale dostępu do neta, za co mogę być wdzięczna tylko mojemu dostawcy, a ten pomimo licznych interwencji jakoś zupełnie się z tym nie spieszył. Dla mnie to masakra po prostu - mnóstwo zobowiązań, przelewy do zrobienia, artykuł do napisania, a jakby tego było mało mam opóźnienie w wiosennej wymiance u angeluS, bo nie miałam adresu do mojej wylosowanki. Ojej, jak ja nie lubię takich sytuacji..:-( No, ale wreszcie...
Ale teraz przejdę do rzeczy zdecydowanie przyjemniejszych. Pisałam jakiś czas temu, że wygrałam candy u Majdawel, nagrodą było coś wyhaftowanego - coś, co zamarzy sobie zwycięzca. Ja zapragnęłam mieć igielnik. Początkiem tygodnia dostałam paczkę i... do dziś nie mogę wyjść z podziwu. Dostałam piękne, haftowane drobiazgi, i karteczkę scrapową i słodkości.. Zobaczcie zresztą same; Ostrzegam - zdjęć będzie dużo, ale po prostu nie mogę pominąć czegokolwiek:-)
Po pierwsze: rameczka z wyhaftowaną pierwszą literą mojego imienia. Pisałam już kiedyś o tym jaką wartość mają dla mnie takie przedmioty ręcznie wykonane, a w tej chwili mam ochotę się powtórzyć.. Wszystko co przygotowała dla mnie Daria jest takie piękne i niepowtarzalne!!


Poduszeczka na szpilki (wciągam się obecnie w szycie i taki drobiazg baaardzo mi się przyda:-))


Zakładka:


A tak wygląda z drugiej strony:

I karteczka z ciepłymi słowami:-)

A tak wygląda całość:

Do paczuszki Majdawel dołączyła jeszcze serwetki (do decu jak znalazł) i kawowo-herbaciano- czekoladowe słodkości, których zdjęć już nie mam - bo dawno zostały zjedzone.
Dario - bardzo, bardzo dziękuję!!:-)
Jutro znów będę się chwalić, był u mnie dziś listonosz z paczuszką z wiosennej wymianki, po południu już nie zdążyłam zrobić przyzwoitych zdjęć, a znów będzie co pokazać:)